niedziela, 12 sierpnia 2012

Moje laminowanie włosów żelatyną

Sierpień zdecydowanie stoi  pod znakiem żelatyny :) Do kuracji wewnętrznej polegającej na piciu żelatyny doszło laminowanie włosów, następnie zaś wypróbuje żelatynowe maski.

Żelatynowo-octowe laminowanie włosów

Metodę podpatrzyłam na blogu kascysko. Łyżkę żelatyny rozpuściłam w gorącej wodzie, po ostygnięciu dodałam łyżeczkę octu jabłkowego i pół łyżeczki oleju lnianego. Włosy zmoczyłam ciepłą wodą i partiami pokrywałam je mieszanką. Jako szczęśliwa nie posiadaczka suszarki włosy owinęłam folią i dwoma ręcznikami. Po około godzinie zmyłam mieszankę dużą ilością chłodnej wody. Włosy po laminowaniu:



















Moje odczucia

Zdecydowanie laminowanie żelatyną wpłynęło na skręt moich włosów - nie skręcały się w loki.Włosy były miękkie, bardzo błyszczące i nie spuszone, co najbardziej mnie ucieszyło - włosy zostały okiełznane i efekt push-up obserwowany na co dzień na mojej głowie był zdecydowanie mniejszy ;) Dodatkowo mam wrażenie, że włosy są chronione od zewnątrz delikatną i niewidoczną warstewką. Na pewno raz na jakiś czas będę wracała do laminowania.


Plan na przyszłość - maska żelatynowa

Kolejną mieszanką jaką chcę nałożyć na  moje włosy jest maska  żelatynowa na bazie kremu Kallos Latte. Nie chcę jednak przesadzić z jednym składnikiem. Moje włosy lubią różnorodność, więc pewnie przetestuję tę maskę pod koniec sierpnia.
Skład: dwie łyżeczki żelatyny rozpuszczone w małej ilości wody wymieszane z łyżką kremu Kallos Latte i kilkoma kroplami oleju lnianego (kocham olej lniany ^^).
Mam nadzieję na porównywalne z laminowaniem żelatyną efekty na włosach :).

wtorek, 7 sierpnia 2012

Kuracja tranowa

Postanowiłam, obok akcji żelatynowej i kuracji tabletkami calcium pantothenicum, rozpocząć równoległe przyjmowanie codziennie jednej łyżeczki tranu.
Kuracja ta nie jest moim pierwszym podejściem do tranu. W dzieciństwie mniej lub bardziej skutecznie podawali mi go rodzice. Niestety wtedy był to tran o jego naturalnym smaku, od którego broniłam się rękami i nogami i dopiero po długich namowach, prośbach i groźbach godziłam się na łyżeczkę tranowego potworka. Kilka lat później łykałam kapsułki tranowe. Ostatniej zimy wróciłam do tranu płynnego, ale tym razem smakowego (jakoś do tej pory nie mogę się przełamać i przekonać do naturalnego smaku tranu) i taki też mam zamiar łykać od dzisiaj przez następne 2 miesiące .

Właściwości tranu

Tran jest ciekłym tłuszczem pozyskiwanym ze świeżej wątroby dorsza atlantyckiego lub innych ryb z rodziny dorszowatych.  Aktualnie na rynku występuje również "tran" pozyskiwany z innych ryb oraz innych ich części niż wątroba (np. tran z chrząstki rekina).
Substancjami aktywnymi zawartymi w tranie są nienasycone kwasy tłuszczowe typu omega-3: DHA (kwas dokozaheksaenowy) i EPA (kwas eikozapentaenowy), witaminy A, D i E oraz jod i brom. 
Tran wykazuje potwierdzone dobroczynne działanie na ludzki układ odpornościowy, wygląd skóry i włosów, koncentrację, zdrowie oczu i zębów, sprzyja regeneracji organizmu po wysiłku fizycznym oraz reguluje poziom cholesterolu i obniża ciśnienie krwi. Nie są to wszystkie pozytywy tranu, jednak jak najbardziej zachęcające do rozpoczęcia kuracji :). 

Działanie na skórę i włosy
  • pielęgnuje kondycję włosów, skóry i paznokci
  • zapobiega stanom zapalnym
  • łagodzi objawy łuszczycy
  • wspomaga wzrost włosów
  • pobudza procesy regeneracji tkanek
  • zapobiega nadmiernemu rogowaceniu oraz suchości skóry
  • reguluje gospodarkę lipidową
Moje oczekiwania

Tran chcę przyjmować głównie ze względu na dobroczynne działanie nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3 dla organizmu. Mam nadzieję, że podziała on na mój organizm wielokierunkowo: pomoże w problemie trądzikowym, przyspieszy porost włosów i uaktywni bejbiki (tak, bardzo chciałabym, aby moje włosy były gęstsze ;) ) oraz utwardzi paznokcie. Przedstawione oczekiwania są spore, ale uważam, że przy zdrowej diecie i dwóm już rozpoczętym akcjom jakiś procent poprawy uda mi się osiągnąć :).


niedziela, 5 sierpnia 2012

Podsumowanie pielęgnacji w lipcu

Skończył się kolejny miesiąc mojego intensywnego i świadomego dbania o włosy. Nadal jestem na etapie prób i błędów pielęgnacyjnych oraz testowania wielu nowych produktów kosmetycznych i kuchennych.
Dzisiejszy włos:





Włosy po olejowaniu olejem lnianym na całą noc, umyte olejkiem pod prysznic Isana, pociągnięte odżywką Alterra brzoskwinia i pszenica (15 minut trzymania) oraz potraktowane żelem z siemienia lnianego. Na zdjęciu jeszcze sobie schną ;)









                                                                      Olejowanie

Do olejowania włosów stosowałam naprzemiennie olej z pestek winogron, orzecha włoskiego i lniany.

Mycie 
  • na początku miesiąca szampon Babydream
  • od połowy miesiąca oliwka pod prysznic firmy Isana
  • oczyszczacz: szampon z SLS Aussie (raz na 2-3 tygodnie w zależności jak bardzo traktowałam włosy silikonami i innymi oblepiaczami), w lipcu użyłam go raz
Odżywianie

Wewnętrzne: od 24.07. dostarczam do organizmu żelatynę, najczęściej w postaci galaretki z owocami i sokiem. Równolegle przyjmuję calcium pantothenicum w celu uzupełnienia witaminy B5. Zajadałam się owsianką, owocami, warzywami (w ilościach bardzo dużych), domowymi obiadkami, omijałam szerokim łukiem wszelkie fast foodownie, gotowe produkty, czy wysoko przetworzone jedzenie. Z diety ogólnie jestem zadowolona i uważam, że skórze (i przez nią również włosom) dostarczam wiele odpowiednich dla niej składników odywczych, więc w tym temacie powinny być zadowolone ;)  

Zewnętrzne: raz na tydzień (czyli co drugie mycie ^^) całą długość włosów spryskiwałam mgiełką swojej produkcji (mieszanka keratyny, kwasu hialuronowego, D-pantenolu i aloesu). Po każdym myciu w skórę głowy wcierałam odżywkę Jantar (bardzo, ale to bardzo lubię tą wcierkę). 
Starałam się intensywnie nawilżyć włosy różnymi produktami (odżywka Alterra brzoskwinia i pszenica, płukanki lniane, dodatki olei do odżywek i kremu Kallos Latte), ale widzę, że efekty są dość mizerne - muszę koniecznie stworzyć nawilżeniowy plan działania i się go trzymać :)
Lipiec niestety nie okazał się dla mnie  zbyt łaskawy pod względem testowania różnych produktów na moich włosach. Poza użyciem jeden raz (!) maski jajecznej, maski jogurtowej i maski z bezbarwnej henny nie zrobiłam właściwie nic więcej w celu sprawdzenia czego właściwie moim włosom potrzeba.

Zabezpieczanie 

Do zabezpieczania końcówek stosowałam kroplę oleju Alterra granat&Aloes lub oliwki Hipp. Na całe włosy nakładałam naprzemiennie odżywkę bez spłukiwania Ziaja Intensywne Odżywianie lub żel lniany własnej produkcji. 

Plany na sierpień

  • przetestowanie nowych naturalnych produktów na moich włosach
  • stworzenie nowej, bardziej odżywczej mgiełki do włosów
  • nawilżenie włosów
  • dogadanie się czego moje włosy potrzebują w zależności od dnia, sytuacji panującej w powietrzu i ogólnie pojętej pogody - czyli akcja pozbywania się puchu z mojej głowy ;) 
  • podreperowanie skrętu włosów na całej długości



środa, 1 sierpnia 2012

Moje olejowanie włosów

Pół roku temu zaczęłam świadomie dbać o swoje włosy i od razu zakochałam się w olejach :) Do pielęgnacji włosów wybieram głównie oleje jadalne, które znajdują również zastosowanie w kuchni. Zdarzyło mi się użyć mieszanek olei (np. olejek Alterra granat i awokado), jednak tego typu wynalazki lepiej działają na moich włosach jako zabezpieczacze końcówek.

Podział olei 

Oleje dzielimy na kilka grup i kategorii w zależności od stanu skupienia w danej temperaturze lub pochodzenia. Dla mnie jednak najistotniejszym był podział na oleje schnące, nieschnące i półschnące. Podział ten jest wydzielony na podstawie zawartości kwasów omega 6 i omega 3.
  • Oleje schnące - ulegają utlenianiu dzięki zawartości estrów nienasyconych kwasów tłuszczowych (tworzą cienką, twardą i elastyczną błonę). Zawierają więcej niż 50% kwasów omega 3 i omega 6. Do tej grupy należą między innymi oleje: lniany, z orzecha włoskiego, z czarnuszki, z pestek winogron, z wiesiołka, z kukurydzy, konopny, z kiełków pszenicy, z dzikiej róży
  • Oleje  półschnące - utlenianie wymaga więcej czasu niż w przypadku olei schnących, a do pełnego stwardnienia potrzebują wstępnej polimeryzacji. Zawierają między 20, a 50% kwasów omega 3 i omega 6. Są to m.in. oleje: rzepakowy, słonecznikowy, sojowy, sezamowy, z orzechów arachidowych, bawełniany, morelowy, arganowy   
  • Oleje  nieschnące - nie podlegają utlenianiu. Zawierają mniej niż 20% kwasów tłuszczowych omega 3 i omega 6. Do tej grupy należą oleje: oliwa z oliwek, z awokado, kokosowy, migdałowy, rycynowy, z pestek z brzoskwini, z pestek dyni, z orzechów laskowych, ryżowy  

Powyższy podział jest dla mnie ważny, gdyż okazało się, że oleje schnące bardzo dobrze działają na moje włosy :) Oczywiście przetestowałam kilka olei z dwóch pozostałych grup i efekty były niewystarczające, nie było ich wcale, albo po umyciu włosów był puch (olej kokosowy - nie polubiły się z nim moje włosy...) . 

Nakładanie olei na włosy

Oleje możemy nakładać na kilka sposobów: na suche włosy, zwilżone wodą lub na uprzednio potraktowane niewielką ilością maski.
W pierwszym rzędzie należy włosy przygotować do zabiegu olejowego, czyli musimy je dokładnie oczyścić ze wszystkich oblepiaczy - silikonów, parafiny i innych, które są zawarte w składach środków do "pielęgnacji" i stylizacji włosów. Włosy oczyszczamy przy pomocy prostych szamponów z SLSami lub innymi silnymi detergentami radzącymi sobie z silikonami.
Samo olejowanie nie jest trudne, czy czasochłonne. Przykładowo: nalewamy odpowiednią ilość oleju do pojemnika, lekko podgrzewamy (np. w dłoniach) i przecieramy włosy pasmo po paśmie. Inna metoda: nalewamy do miski ciepłą wodę, dodajemy odpowiednią ilość oleju i moczymy suche włosy. Każdy na pewno opracuje lub znajdzie własną metodę, która będzie najbardziej satysfakcjonująca :D.
Oleju nie należy nakładać na włosy zbyt dużo - powinny być jedynie lekko nim pokryte. Olejową maskę trzymamy od jednej do kilku godzin (można zostawić na całą noc) w zależności od kondycji i zapotrzebowania włosów.
Zdecydowanie olejowanie uczy i ćwiczy cierpliwość. Efekty stosowania tej metody mogą być widoczne nawet po kilku miesiącach, ale nie ma co się zrażać - włosy odpłacą się za starania blaskiem i pięknym wyglądem :)

Moje stosowanie oleju na włosy

Aktualnie stosuję naprzemiennie oleje: z orzecha włoskiego, lniany i z pestek winogron - włosy po nich są mięsiste, mają ładny skręt i w warunkach nieekstremalnych nie puszą się ;). Dodatkowo na skórę głowy stosuję olejek rycynowy w celu zasiedlenia nowymi włosami zakoli oraz zagęszczenia włosów na całej głowie.
Najczęściej nakładam oleje na zwilżone włosy, głównie ze względu na łatwość rozsmarowania na nich odpowiedniej ilości oleju (przez fakt kręcenia się włosów nie jest to wcale takie łatwe ;)). Wlewam ok 2 łyżek oleju do talerzyka, rozprowadzam na dłoniach w celu nadania mu wyższej temperatury (oleje przechowuję w lodówce) i nanoszę na całą długość włosów oraz skórę głowy.
Metodę olejową stosuję od pół roku i jeszcze długa droga przede mną, szczególnie że niedawno odkryłam jakie oleje są dobre dla moich włosów i faktycznie im pomagają.